W moim rodzinnym domu nie było zwyczaju robienia makaronu.
Pamiętam jak przyjeżdżała babcia Ludwika, wtedy to cały jeden dzień poświęcała na robienie makaronu.
Mama suszyła go i wkładała do płóciennego woreczka zrobionego ze starej poszewki na poduszkę.
To był cieniutki makaron do rosołu.
Nie pamiętam jak smakował, bo byłam bardzo mała, później babcia Lusia nie odwiedzała nas już tak często.
Rodzice zmienili wyznanie i odsunęli się od rodziny :(
Nie mam przepisu na babcinowy makaron niestety.
Nie potrafię też tak cieniutko pokroić makaronu jak babcia, ale myślę że mimo to byłaby ze mnie dumna.
Drogą prób i błędów mam w końcu swój wypróbowany przepis z dużą ilością żółtek.
Możecie użyć maszynki do makaronu będzie szybciej.
Zasugerowałam już moim starszym dzieciom, że bardzo bym się ucieszyła z takiego prezentu urodzinowego - niezaprzeczalna zaleta posiadania 6 dzieci :)